Rana chirurgiczna goi się w kilku etapach. Na początku powstaje skrzep, który prowizorycznie zamyka cięcie i tymczasowo wypełnia ubytki w ranie. Niemal natychmiast rozpoczyna się, trwająca zwykle kilka dni, faza zapalenia, podczas której rana jest oczyszczana. Potem następuje proliferacja, czyli mnożenie się komórek i odbudowa „braków”, co zajmuje mniej więcej trzy do czterech tygodni. Tworzą się nowe naczynia krwionośne, włókna kolagenowe, brzegi uszkodzonej skóry łączą się i powstaje tkanka zastępcza. Ostatnia faza to modelowanie (przebudowywanie się tkanki bliznowatej) i dojrzewanie blizny pooperacyjnej, które może trwać dwa lata. W prawidłowym przebiegu bliznowacenia miejsce cięcia z czasem blednie, spłaszcza się i zyskuje na elastyczności.
Proces ten wygląda tak samo w przypadku gojenia się rany i powstawania blizny po cesarskim cięciu, jak i każdym innym cięciu chirurgicznym. Efekt końcowy może być jednak różny u różnych osób, co zależy od wielu czynników – między innymi od wieku pacjenta, kondycji jego skóry, usytuowania rany, a także od indywidualnych predyspozycji genetycznych. U jednych wszystko goi się szybko i samoistnie, u innych konieczna jest interwencja. Czasami, w wyniku „nadmiernej reakcji gojenia”, dochodzi do nieprawidłowości i powstania przerostowej blizny pooperacyjnej lub bliznowca.
Blizna przerostowa mieści się w granicach cięcia chirurgicznego, ale jest twarda i mocno wyczuwalna, bo wystaje ponad powierzchnię skóry. Ma nienaturalny, sinawy, fioletowy albo czerwony kolor. Niekiedy wywołuje świąd i/lub ból. Bliznowiec natomiast różni się od blizn przerostowych przede wszystkim tym, że może przekraczać granice cięcia i szerzyć się po powierzchni skóry. Obie opcje traktuje się jak powikłanie. Są nieestetyczne i mogą sprawiać różnego rodzaju problemy (szczególnie, gdy towarzyszą temu zrosty tkanek „z drugiej strony – to jest od wewnątrz), dlatego warto wdrożyć działania profilaktyczne, które mogą (choć nie ma w tym zakresie niestety pewności) zapobiec takiemu finałowi.